poniedziałek, 1 września 2025

Część 7: "W Ciechocinku 2"

 O moim pobycie w Ciechocinku pisałam niejednokrotnie. Niejednokrotnie próbowałam ubrać w słowa to, co miało miejsce ale nie mogłam była nic zrobić by to zmienić. O ile do sanatoriów ludzie jeżdżą by dobrze się bawić czy poznać drugą połówkę o tyle ja byłam tam z przymusu i gdyby te ohydne mury przypominały chociaż trochę sanatorium to dopiero bym miała jeszcze lepszy ubaw po pachy...

Pisząc swoje posty we wrześniu te 10 lat temu:

https://swietliczanka.blogspot.com/2015/09/

Człowiek nie jest w stanie wyobrazić sobie czym jest mechanizm wyparcia jeśli sam tego nie przejdzie i nie będzie chciał wypierać ze swoich wspomnień to, co mu było dane przeżyć. 


Jednak w pełni z pamięci wymazuje sobie dane wydarzenie tylko ten, kto stracił pamięć permanentnie no ale ja jaka by moja przeszłość nie była-wolę ją rozdrapywać jak i pamiętać o tym cokolwiek by tam nie było. We mnie zostanie już na zawsze to co się wydarzyło nie tylko 3 listopada 2009 czy 21 grudnia 2009 ale i są takie daty jak 9 kwietnia 2015 czy 20 października 2015 gdzie to się wyszło i wiedziało się,że doga do powrotu do społeczeństwa będzie dłuuugaaa jak wąz ogrodowy czy papier do utarcia d...y...

Pamiętam wszystko jak dziś-to co było będzie we mnie na zawsze jak i dało mi to do myslenia,że życie nie zawsze jes pisane przez nas samych ale przez osoby jakie na siłę zadecydowały za nas gdzie i o jakiej porze mamy być. Tak było i w moim przypadku. Zanim oddano mi pióro bym mogła znów zacząc pisac swobodnie musiałam się wykazać,że owy pobyt w Ciechocinku mnie wiele nauczył bądź i dał mi zrozumieć,że to co tam było ma mi dać lekcję życiową...

Ale nie powiem-były i bale i tańce w tym Ciechocinku. Ale widać je było w pobliskim parku i na wolności a ja wyglądająca przez okno i widząca nadchodząca jesień jaka niesie ze sobą deszcz to było wiadomo,że to nie deszcz. To były moje łzy...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz